środa, 23 lipca 2014

Tajemnica różowej szkatułki

Zośka to sroka. Od urodzenia uwielbiała świecidełka, mamine łańcuszki, bransoletki i kolczyki,  dlatego od razu pokochała błyskotki od OUTLET SILVER biżuteria srebra. A zresztą zobaczcie sami :)











wtorek, 15 lipca 2014

Zaśnij już!

Do tej pory wieczorne usypianie było dla nas przyjemnym rytuałem. Wykąpana, pogodna Zosia leżąca w łóżeczku w rogu swojego nowego pokoju, trzymająca w swych małych rączkach butelkę wypełnioną mlekiem. Zrelaksowana mama, siedząca na poduszce obok łóżeczka, śpiewająca kołysanki, opowiadająca historię o tęczowych smokach, pięknych księżniczkach lub czytająca "Opowiadania dla dziewczynek", które i ją wciągały, miziająca gołe stópki i plecki Zosi przed zaśnięciem. Trwało to maksymalnie 30 minut, po czym przychodził sen. A tu nagle TRACH! Od dwóch tygodni rytuał zmienił się w koszmar, a wieczorne zasypianie trwa od godziny do nawet trzech godzin. Wykąpana Zosia, włożona do łóżeczka wcale nie ma zamiaru spać, wręcz przeciwnie. Skacze, piszczy, kwiczy, krzyczy, śmieje się, by po chwili zanosić się płaczem. Butelka jest BE, smoczek BE, matka BE, ojciec BE. Dziecko zmęczone, ale spać się nie położy. Pokłada się po łóżeczku, przewraca, wstaje. Matka znerwicowana, szukająca przyczyny - może ząbki, może za zimno, może za gorąco, może głodna, może przejedzona... A przyczyny brak. Już nie siedzi spokojnie przy łóżeczku, lecz wstaje i krząta się po pokoju starając się zabawić czymś rozhisteryzowane dziecię, nie wyciągając jej przy tym z niego. Wchodzi do łóżeczka chcąc utulić, pogłaskać, pocałować rozwrzeszczanego/roześmianego Zosiaka (niepotrzebne skreślić w zależności od dnia), jednak i to nie wiele pomaga. Wzywa posiłki w postaci taty, które przynoszą niestety gorsze rezultaty - Zosiak bardziej roześmiany/rozwrzeszczany. By na końcu stracić cierpliwość i wyjść z pokoju, zrobić cokolwiek, chociażby ogarnąć łazienkę, którą po Zosiakowej kąpieli najczęściej wygląda, jak po przejściu tsunami. Po czym wrócić do pokoju i zastać śpiącego Zosiaka.



Na szczęście (tfu, tfu) drzemki w ciągu dnia nie są takim hardcorem, ale może dlatego, że są albo w wózku, albo w łóżku rodziców.










poniedziałek, 7 lipca 2014

Powroty

Dwa miesiące temu powstał ostatni wpis, a w tym czasie zmieniło się bardzo wiele.
1. Przede wszystkim mieszkamy już na swoim. Jestem Panią swojego domu i choć wiele nam jeszcze brakuje, to uwielbiam każdy kąt. Bo jest nasz. Bo jest taki, jaki sobie wymarzyliśmy. Bo nie jedno musieliśmy poświecić, by znaleźć się w miejscu, w którym teraz jesteśmy. Bo włożyliśmy w niego ogrom pracy, a to docenia się najbardziej.
2. Moja Zosia nie jest już nieporadnym bobasem, ale stała się dużą dziewczynką, która stawia swoje pierwsze samodzielne kroczki przy meblach, coraz dłużej stoi bez trzymania, uwielbia się przytulać, dawać słodkie buziaki i podrygiwać w rytm muzyki. Jest charakterna i czasem pokazuje swoje rogi, ale każdy jej uśmiech wynagradza gorsze chwile. Lada moment skończy roczek, a ja każdego dnia zastanawiam się, kiedy tak urosła i jak to możliwe, że czas przy dziecku pędzi jak szalony.
3. Nabrałam dystansu do otaczającego mnie świata, do blogosfery. Nie podążam już ślepo za trendami wyznaczanymi przez topowe blogerki parentingowe, nie interesują mnie te wszystkie aferki i problemy omawiane przez wszystkich i na wszystkie sposoby, a ilość lajków i hejterów nie jest wyznacznikiem sympatii. Nie biorę udziału w matczynym wyścigu szczurów (czyt. dzieci), które pierwsze wstało, ma więcej zębów, więcej mówi, ma takie czy inne umiejętności. Dla mnie moje dziecko jest wyjątkowe bowiem każdego dnia zaskakuje mnie nowymi umiejętnościami, a każda z nich niezwykle mnie wzrusza. Nie mam potrzeby porównywania się z innym, jak przyjdzie na nią czas zacznie chodzić, mówić pełnymi zdaniami poprawną polszczyzną i posiadać pełne uzębienie, póki co jest słodkim 11 miesięcznym brzdącem :)
4. "Jestę magistrę" 


Nie mam specjalnych zdjęć do tego posta, dlatego pokażę Wam nasz weekend w skrócie :)